Włochy chyba nigdy nam się nie znudzą - a mając tam tyle do zobaczenia, co roku dajemy sobie zadanie odkrycia nowego włoskiego regionu. Po Puglii i jeziorze Garda, padło na sławne Lago di Como.
A jakie jest Como? Bajkowe. Naprawdę ma w sobie cos iście filmowego i magicznego. To trzeba zobaczyć i poczuć! Choć natura jest bardzo podobna do jeziora Garda, wille jeziora Como dodają mu tej wyjątkowości.
Przylot i wypożyczenie samochodu - jak szukać najlepszych cen?
Wylecieliśmy w sobotę z samego rana na lotnisko Mediolan Linate. Tam wypożyczyliśmy samochód (niekoniecznie powszechna praktyka przy wyjeździe nad Como - ale o tym, jak zaplanowalibyśmy nasz kolejny wyjazd, na końcu) korzystając z wypożyczalni Sicily by Car.
Jak wypożyczyć samochód po najlepszej cenie?
Zaczynamy od sprawdzenia wszelakich porównywarek: kayak, discovercars, rentalcars, także booking.com. Każda z nich oferuje inne ceny za ten sam samochód/wypożyczalnie!
Ceny są dynamiczne i zmieniają się na przestrzeni tygodni w zależności od aktualnego zainteresowania, a prawie zawsze odwołanie rezerwacji jest darmowe. Dlatego samochód rezerwujemy wstępnie jak najwcześniej, ale co jakiś czas ponawiamy wyszukiwanie żeby sprawdzić czy ceny nie spadły. Dla przykładu, rezerwując samochód zaraz po kupnie lotów w czerwcu, najtańsza oferta wyniosła £354 (dodam, ze oddawaliśmy samochód na inne lotnisko - tzw. one way fee podbija cenę). Miesiąc później znaleźliśmy ofertę 40% taniej, w tej samej wypożyczalni i za ten sam samochód - wystarczyło odwołać pierwszą rezerwację i zrobić nową.
Zawsze bierzemy najtańszy samochód i pytamy o upgrade na miejscu. Tym razem dostaliśmy Fiata 500 za darmo, mimo że szukając oferty był za dodatkową opłatą. Podobnie udało nam się dostać nowego Mustanga kabrio w Kalifornii, ale to historia na inny post :)
Nigdy nie dopłacamy za “pełne” ubezpieczenie, a dokupujemy je osobno, po dużo lepszej cenie. W tym roku poszerzyliśmy nasze roczne ubezpieczenie podróżne o taką właśnie opcję - koszt £25 na rok, gdzie dwa razy tyle zapłacilibyśmy za ten sam jeden wyjazd w naszej wypożyczalni.
A teraz, kilka praktycznych informacji o samym procesie wypożyczenia samochodu:
Mamy kartę kredytową do zabezpieczenia depozytu. Karty kredytowe to mało powszechna praktyka w Polsce, a są obowiązkowe w zdecydowanej większości wypożyczalni na świecie. Wypożyczalnia zabezpiecza wtedy sumę pieniędzy, ale nie robi tego na karcie, z której środków korzystamy.
Najważniejsza rzecz - nigdy nie spieszymy się odbierając samochód. Dostając kluczyki, sprawdzamy bardzo dokładnie cały samochód, szukając potencjalnych rys i wad (które od razu zgłaszamy - nawet, jeśli oznacza to wrócenie się do biura wypożyczalni) i robimy zdjęcia. Z naszego doświadczenia, samochód zawsze ma jakieś wady, które nie były zaznaczone w dokumentach, a biznes wypożyczalni jest taki, żeby ktoś za to zapłacił - nie chcemy żeby trafiło na nas :) Sprawdzamy również bak paliwa - czasami brakuje “kreski”, co tez warto zgłosić.
Wypożyczyliśmy już w rożnych miejscach na świecie, w różnych wypożyczalniach - nie kierujemy się mocno wypożyczalnią dokonując wyboru, a zawsze najniższą ceną, i nigdy nie potrącono nam depozytu. Każda wypożyczalnia ma słabe opinie w internecie, bo każda zarabia tak samo tzn. chce obciążyć dodatkowymi kosztami, jeśli znajdzie sobie ku temu powód. My nie dajemy im tych powodów :)
<edit> w Meksyku im się udało nas naciągnąć ;) wskazali na brudne siedzenie samochodu. Niestety takich zdjęć nie mieliśmy by podważyć ich zarzuty - warto więc robić zdjęcia również w środku! Na szczęście koszt nie był duży - kilkanaście funtów za sprzątanie samochodu.
A wracając do jeziora Como - miejsca, które odwiedziliśmy:
Villa del Balbianello. Spoiler alert - to była nasza ulubiona willa, a wchodziliśmy do każdej w czasie naszej podróży. Wejście do ogrodów plus willi to koszt 22 EUR, więc względnie duży, ale obejmuje przewodnika, co okazało się najlepszą częścią tej wizyty. Nasza pani przewodnik opowiadała bardzo angażująco, a oglądanie potem takich miejsc bez historycznego kontekstu okazało się dużo mniej ciekawe i bardzo powierzchowne. Żadna inna willa nie oferowała zwiedzania z przewodnikiem, większość z nich była tylko pustymi wnętrzami i/lub miała opisy wyłącznie po włosku. Jeśli rozważacie, którą willę zwiedzić, sugerujemy wybrać Villę del Balbianello, a w pozostałych wybierać tylko wejścia do ogrodu.
Villa del Balbianello to również bardzo charakterystyczne, “parasolowe” drzewo, które wystąpiło między innymi w filmie Casino Royale. Cała posiadłość jest naprawdę bajkowa!
Bellagio - miejscowość na “cypelku” w sercu Como, spędziliśmy w niej pierwszy wieczór. Długa promenada, piękna zabudowa. Idealne miejsce na zachód słońca! Tam zjedliśmy też najlepszą kolację tego wyjazdu.
Varenna - konkurentka Bellagio w kategorii najpiękniejszej miejscowości ;) do zobaczenia Villa Monastero (duże ogrody ciągnące się wzdłuż brzegu, sama willa oferuje tylko włoskie opisy, choć nam udało się ją zwiedzić zupełnie pustą, więc miało to swój urok) i Villa Cipressi (mniejsze ogrody, ale bardziej uporządkowane i “bajeczne” - chyba trzeba to zobaczyć, by zrozumieć!). My odwiedziliśmy miasteczko rano i choć nie byliśmy bardzo wcześnie (między 9-10) było to wystarczająco wcześnie na (względny) brak tłumów.
Menaggio - niekoniecznie zapisuje się w pamięci, my skorzystaliśmy z rejsu z Varenny, a z Menaggio względnie blisko znajdował się nasz hotel. Gdyby nie takie okoliczności, pewnie byśmy się nie wybrali i nie uważamy to za punkt obowiązkowy, choć rzeczywiście było tam mniej tłoczno.
Miasto Como - trafiliśmy trochę z przypadku, na kilka ostatnich godzin naszego wyjazdu, i zdecydowanie nie dodalibyśmy tego do “must see”. Na miejscu skorzystaliśmy z kolejki na górę oferującą piękny widok na jezioro i okolice, ale nie mając za wiele czasu musieliśmy dość szybko wrócić nią na dół. Warto też przespacerować się do Villi Olmo - darmowe wejście, choć zwiedza się tylko puste wnętrza.
Nie nad samym jeziorem, ale odwiedziliśmy też Bergamo. To miasteczko dość często pojawia się jako warte odwiedzenia, zważywszy że wiele osób odwiedzających Como/Mediolan ląduje na pobliskim lotnisku. I rzeczywiście ma dużo uroku, ze starym miastem na wzgórzu, otoczonym murem. Ale polecałabym je raczej tylko jeśli macie po drodze, niekoniecznie jako destynację.
Nesso odwiedziliśmy tylko “z wody”, co też miało swój urok mając najlepszy widok na zabudowę, charakterystyczny most i wodospad. Tu zdecydowanie zrobiłabym przystanek jeśli waszą bazą wypadową byłoby Bellagio - wtedy Nesso będzie wam po drodze.
W temacie atrakcji, musimy wspomnieć o wypożyczeniu łódki. W miejscach takich jak Como (czy Garda), zobaczenie wszystkiego “z wody” jest nie do podrobienia! My wypożyczaliśmy łódkę tylko dla siebie, można ją prowadzić bez dodatkowych pozwoleń. Sporo osób decyduje się na rejs ze skipperem, ale my doceniamy sobie wolność. Cena to ok. 65 EUR za godzinę, z ubezpieczeniem i paliwem. Na jeziorze Como nie było ograniczeń jeśli chodzi o wybór trasy, oprócz kilka płytkich obszarów, które wcześniej na mapie pokazał nam rezydent. W 4h zdążyliśmy zrobić dużą pętlę, z przystankami na obowiązkowe skoki do wody.
Czas na naszą ulubioną część podróżowania - jedzenie!
Locanda La Tirlindana w miasteczku Sala Comacina. Urokliwa i bardzo romantyczna lokalizacja - niewielki plac przy plaży, z dojściem tylko pieszo wśród ciasnych uliczek lub łódką. Odrobinę w klimacie fine dining (zaznaczamy, bo to też odbija się na cenach).
Trattoria San Giacomo w Bellagio - bez dwóch zdań najlepsza restauracja tego wyjazdu. Polecamy kolejkować się do otwarcia o godzinie 19, ponieważ nie ma opcji rezerwacji, ew. zapis na “drugą turę” gości, która z naszych obserwacji zaczyna się dopiero przed godz. 21, a i lista dość szybko się zapełnia. Jedzenie było naprawdę doskonałe, tak pełne smaku, że zachwycaliśmy się każdym kęsem. Bardzo polecamy melon z prosciutto na przystawkę (pierwszy raz odważyliśmy się spróbować, a okazało się to świetną kombinacją smaków!), makarony na danie główne i tiramisu na deser. Zapłaciliśmy też zaskakująco niedużo, bo niewiele ponad 25eur za osobę, wliczając dwie przystawki, dwa dania główne, deser i karafkę wina.
La Passerella w Varennie - myślę, że we Włoszech trudno o złe gelato! Tu można z nim przysiąść na schodkach i podziwiać widok na jezioro.
Circolino Città Alta w Bergamo - ta restauracja pojawia się chyba w każdym przewodniku jako najlepsze jedzenie w mieście, a nieraz całej okolicy. Nasza opinia będzie więc raczej mało popularna, bo choć miejsce jest ok, to zdecydowanie jadaliśmy lepiej, a i miejsce było odrobinę w klimacie stołówki na świeżym powietrzu ;) Choć rzeczywiście to świetna oferta względem ceny - w czasie lunchu zestaw dwóch dań, z kieliszkiem wina i espresso, kosztuje 15eur.
Musimy wspomnieć o restauracji w naszym hotelu, La Cucina della Marianna. Nie oferuje wyboru dań, a określone z góry menu na każdy dzień. Piękny taras z widokiem na jezioro, Bellagio i Varennę na przeciwległym brzegu. Bardzo intymne i romantyczne miejsce, pyszne jedzenie, lokalne wino i świetna obsługa (wliczając szefa kuchni).
A teraz - gdzie spać nad jeziorem Como?
My zatrzymaliśmy się w Alberghetto La Marianna i to było jedno z najlepszych miejsc w którym spaliśmy kiedykolwiek. Zdjęcia na booking zdecydowanie nie oddają klimatu tego miejsca, na szczęście mamy już niezłego nosa do takich “hidden gems”! Obsługa była ponad najwyższe oczekiwania, do tego duży pokój z widokiem na jezioro (w zasadzie bez luksusów - ale bardzo czysto, trochę retro i bardzo przestronnie), do tego śniadanie na tarasie przy jeziorze. Dobra lokalizacja na bazę wypadową, bo kilka minut spacerem znajduje się mały port, z którego można wziąć prom do Bellagio (a stamtąd do Varenny), jak i plaża, gdzie za parę euro wypożyczyliśmy SUPy. Gdy wrócimy nad Como - to tylko tam!
Na kolejne i ostatnie dwie noce zatrzymaliśmy się w agroturystyce, która mimo pięknych okoliczności, dopracowanego wystroju i basenu, rozczarowała nas obsługą jak mało kiedy. Może nie będziemy tu robić antyreklamy - zwłaszcza że sądząc po recenzjach wydajemy się być jedynymi osobami które miały takie odczucia, wiec może mieliśmy po prostu wyjątkowego pecha.
A na koniec wróćmy do tematu samochodu. Na następny raz, raczej skorzystalibyśmy z transportu publicznego (nie robiliśmy tu researchu, ale słyszeliśmy o pociągu z Mediolanu do Como), a potem szukali opcji transferu do hotelu. Powód jest prosty - na miejscu samochód jest zbędny. Nasz stał zaparkowany na dwa dni (swoją drogą, nasz hotel oferował parking - publiczny, ale z przepustką na całodziennie parkowanie). Ze względu na kształt jeziora, trudno go objeżdżać, a poruszanie się łódką jest dużo łatwiejsze. My mieliśmy jeszcze drugi nocleg w małej mieścinie dalej od jeziora, więc samochód był konieczny, ale tego raczej nie powtórzymy.
Comments