top of page

Porto, Portugalia

Jak to w naszym przypadku bywa, wybór destynacji potrafi być dość losowy (joys of standby!). Wiedzieliśmy, że Porto winem płynie, a do tego położenie na południu Europy gwarantowało (jak zakładaliśmy) lepszą pogodę niż Wielka Brytania. Dobór dogodnych lotów podyktował nam wyjazd na 4 noce, 3 dni. To zdecydowanie wystarczająco na Porto (z jednodniową wycieczką do doliny Douro). Śmiem stwierdzić, że przy dłuższej objazdówce Portugalii, spokojnie można sobie dać jeden dzień na samo miasto.

Dzień 0

Przylot na lotnisko i dojazd do miasta. Skorzystaliśmy z metra, koszt €2,70 za osobę do stacji Sao Bento, bilet zakupiliśmy w automacie. Chwilę zastanawialiśmy się nad wyborem strefy, ale bardzo szybko pojawił się uprzejmy chłopak z obsługi, który nam pomógł. Po raz pierwszy na tym wyjeździe (i nie ostatni) przekonaliśmy się o świetnym angielskim Portugalczyków. Dojazd trwał ok. 40min, musieliśmy się przesiąść na ostatnie dwie stacje. Jak zauważyliśmy, bilet (choć na pozór papierowy i jednorazowy) należy przyłożyć do czytnika na peronie przed wejściem do metra, jak i przy przesiadce (robiliśmy to “za tłumem”! ;)). Ze stacji Sao Bento wyszliśmy na imponujące centrum, i odrazu poczuliśmy klimat i wyjątkowość Porto! Gęsta zabudowana na wzgórzach i, oczywiście, niebieskie kafelki. Stamtąd mieliśmy tylko parę minut do naszego hotelu, Casa dos Lóios by Shiadu.

Kilka wskazówek do wyszukiwania hoteli...

Prawie zawsze korzystamy z booking.com. Z airbnb jest tak (z naszego doświadczenia), że oceny są dość zawyżone, ludzie mają dość niewygórowane oczekiwania / łatwiej akceptują wady, może przez bardziej personalny kontakt z hostem. Nie bierzemy już miejsc poniżej 4.8/5 (co mogłoby wydawać się wysoką poprzeczką, ale z naszego doświadczenia to najlepszy gwarant że nie będzie dużych rozczarowań). Zawsze jednak sprawdzamy co jest dostępne i w jakich cenach, a zdarza się że oferta jest dużo lepsza niż booking. W samym Porto, większość miejsc na airbnb, choć atrakcyjnie zaprezentowanych, jest wyraźnie zrobionych “pod” airbnb, czyli bardzo komerycyjnie, a to nie do końca nasz klimat. Wracając do bookingu. Po pierwsze, warto mieć rozeznanie gdzie znajduje się większość atrakcji, oraz w jakich okolicach warto spać. Najpiękniejszy hotel i najbardziej wyszukana okazja nie wynagrodzi długich dojazdów, nie mówiąc o bezpieczeństwie. W Porto zdecydowanie było warto zatrzymać się w okolicy Sao Bento i mieć wszystko w zasięgu spaceru. Wyszukując nocleg najpierw patrzymy na najtańsze opcje, dodając do filtrów (zazwyczaj) prywatną łazienkę i ocenę min. 7 lub 8. Warto dodać też wliczone śniadanie, bo nieraz taki nocleg jest niewiele droższy (lub wcale), a oszczędzamy czas i pieniądze (dopłata za śniadanie rzadko jest większa niż dobre jedzenie na mieście). Warto zwrócić uwagę jak booking określa śniadanie w danym obiekcie - w angielskiej wersji językowej, są to oznaczenia np “good/very good/fabulous breakfast included” - to oznacza jak to śnadanie jest oceniane. Dla “good” może nie być warto ;) Często też filtrujemy recenzje obiektu o słowo “breakfast” / “śniadanie”, gdzie byli goście często dzielą się tym czego można się spodziewać.

Coraz częściej zmieniamy widełki cenowe na wyższe, licząc na okazję w butikowym hotelu. Tym razem tych najtańszych opcji mieliśmy niewiele, dlatego wybraliśmy coś trochę droższego, ale w dużo lepszym standardzie i z wliczonym śniadaniem. Hotel Casa dos Lóios by Shiadu bardzo polecamy, ALE tylko pokoje w standardzie “vintage”, nie “tawny” - my poprosiliśmy o zmianę (a zdarzyło nam się to poraz pierwszy), bo cena była zdecydowanie nie adekwatna do tego co nam zaproponowano w pierwszej kolejności.

Dzień 1 i 2 - Porto

Co zobaczyć?

  • Chapel of Souls - charakterystyczne niebieskie kafelki

  • Livraria Lello - piękna księgarnia, (podobno) inspiracja dla JK Rowling przy pisaniu Harrego Pottera. Wstęp lepiej zarezerwować wcześniej, koszt €5, bilet można wykorzystać na zakupy, jeden bilet na jedną książkę. Ogromne tłumy (byliśmy na samo otwarcie), słaba organizacja kolejki (nam powiedziano, że z biletem kupionym online możemy ustawić się do kolejki po lewej, oznaczonej jako priority. Szczerze zdawało się, że obsłudze jest obojętne jak ludzie się kolejkują i czy stoją w dobrej kolejce. Jeśli wam nie jest obojętne, przecinajcie z lewej do samego przodu ;)).

  • The Clérgios Tower - wstęp €6, można zwiedzić kościół i wejść na wieżę widokową z pięknym widokiem na miasto. Było zaskakująco mało zwiedzających. Bardzo wąsko przy samym wejściu na wieżę, ale rozsądna ilość schodów.

  • McDonald’s na Praça da Liberdade - ulokowany w dawnej kawiarni art deco, z zachowanym wystrojem. Szkoda, że taka przestrzeń poszła pod fast food ;)

  • Majestic Cafe - można zatrzymać się na kawę i sławnego tosta francuskiego, choć może być to wasze najdroższe espresso w Porto. Jednak to wystrój jest tu główną atrakcją, jak i to że (podobno) JK Rowling skóńczyła tu pisać pierwszą część Harrego Pottera.

  • Igreja do Carmo i Igreja dos Carmelitas - dwa kościoły, rozdzielone jednometrowym domem, który miał dzielić sąsiadujące zakonnice i księży :)

  • Plac przy Terreiro da Sé i Porto Cathedral z widokiem na miasto

  • Barredo - jedna z najstarszych okolic Porto, mnóstwo ciasnych, starych uliczek, warto dać się w nich pogubić i poobserwować mieszkańców. Polecany widok z Escadas do Barredo, schody prowadzące od Porto Cathedral w dół Barredo.

  • Dom Luís I Bridge - charakterystyczny most, łaczący Porto z Vila Nova de Gaia (na południowym brzegu; tak, to technicznie inne miasto!), można przejść go pieszo górą (dużo lepsze widoki) lub dołem (byl w przebudowie i przejście było między rusztowaniami, więc niezbyt specjalnie).

  • Mosteiro da Serra do Pilar - piękny widok na Porto

Inne atrakcje z których skorzystaliśmy:

  • Przejazd tramwajem nr 1, od przystanku Infante do Passeie Alegre. Koszt €3,50 w jedną stronę, €6 w dwie strony. Z Passeie Alegre krótkim spacerem można dojść do oceanu i spędzić chwilę czasu. Odjazdy tramwajów zdawały się zupełnie nie zgadzać z tym co sugerowały rożne rozkłady jazdy. Najlepiej usiąść po lewej stronie jadąc z Porto / po prawej jadąc do Porto dla najlepszych widoków.

  • Degustacja win port w Graham’s Port Lodge. Ogromnie nam się podobało! Chociaż nie jest najbliżej Porto (ok 30min spaceru od mostu Luis I, ostatni odcinek mocno pod górkę, po drodze można wskoczyć do kolejki, ale jest to bardzo krótka przejażdżka za bodajże €6, więc nie polecamy - my skorzystaliśmy bo akurat trafiliśmy na oberwanie chmury). Rezerwacja przez stronę internetową, należy wypełnić formularz, w sezonie warto zrobić to przynajmniej kilka dni wcześniej. Nawet zaproponowano nam wycieczkę po polsku z rodzimą przewodniczką, co może być dużą zaletą (nie ma takiej opcji w formularzu, nas rozpoznano po polskich nazwiskach, myślę że można dodać takie zapytanie w komentarzu). Piękne widoki na Porto z sali degustacyjnej. Bedąc we dwójkę, warto wybrać dwie różne degustacje, by spróbować więcej win :) Oferują kilka zestawów “premium” serwowanych w pokoju “vintage”, lub klasycznych w głównej sali.

Jedzenie

Po pierwsze, Portugalczycy uwielbiają mięso - sławna Francesinha zaspokoi największego mięsożercę. Są też owoce morza, szczególnie popularny dorsz, chociaż często podawany zmieszany i zapieczony ze śmietaną i ziemniakami. Problemem okazało się jednak, że już na samym początku czerwca nie było opcji na stolik w porze kolacji bez rezerwacji z kilkudniowym wyprzedzeniem. Nigdy przed wyjazdem nie zaczynaliśmy od rezerwacji kolacji na każdy dzień, a w Porto może się to przydać. Ale przechodząc do sedna - co jeść w Porto?

  • Pastéis de nata, oczywiście! Czyli mini tarty z ciasta francuskiego i budyniowym kremem. My spróbowaliśmy tych w Fábrica da Nata i były przepyszne. Inne miejsca które mieliśmy na swojej liście: Manteigaria, Confeitaria do Bolhão, Nata Lisboa przy Rue das Flores

  • Francesinha - ja się nie odważyłam, Szymonowi całkiem smakowało chociaż stracił apetyt na mięso na parę dni ;) To najbardziej kultowe danie w Porto, kanapka z szynką linguiça, kiełbasą/ stekiem/ pieczonym mięsem, żółtym serem polana sosem pomidorowo-piwnym. Do spróbowania w Cafe Santiago, Capa na Baixa

  • Cachorrinhos - hot dogi w chrupiącej bagietce, z ciągnącym się serem, kiełbaską i ostrym sosem, do sprobówania w Gazela. Mają malutką knajpkę przy Cimo de Vila i większą parę kroków dalej, przy Rua de Entreparedes. Byliśmy w obu, niepowtarzalny klimat, pełny lokalsów jak i ciekawych turystów. W mniejszej knajpce nie było czekających, ale jest naprawdę mała i za drugim razem była zamknięta. Wokół drugiej potrafi się zebrać spory tłum, ale po wpisaniu się na listę przy wejściu, już po kilku minutach dostaliśmy stolik.

  • Restauracja Bota&Bira - takie gastronomiczne doświadczenia uwielbiamy! Pyszna kuchnia, niesamowity klimat, świetna obsługa, dobre wino. Tylko z rezerwacją i to na parę dni w przód - nam udało się tylko ze stolikiem na lunch. Szczególnie polecamy codfish (zapieczony w żeliwnym naczyniu z ziemniakami i kapustą, już przy stoliku zamieszany z surowym jajkiem).

  • "VOLTARIA" Petisqueira Portuguesa - kolejna fantastyczna knajpka. Tu już bez rezerwacji, kolejka porusza się leniwie, więc nawet przy paru osobach można się sporo odstać. Ale warto! Rodzinna atmosfera, bez pośpiechu, z przyjemnością i pasją do kuchni i swoich gości. Tutaj również polecamy rybę zapieczoną z ziemniakami, polane oliwą i posypane bułką kurydzianą + tapasy.

Dzień 3 - Dolina Douro

Dwa dni w Porto w zupełności wystarczyły nam na poznanie miasta, dlatego na trzeci dzień postanowiliśmy wybrać się do doliny Douro. Szukając opcji na wyciczkę, najcześciej pojawiającą się rekomendacją (również od naszego hotelu) jest wyjazd z zorganizowaną grupą, z zapewnionym transportem, lunchem, rejsem po rzece i degustacją port. Niektóre wycieczki oferują rejs z Porto w jedną stronę, ale nie jest to koniecznie rekomendowana opcja, ze względu na czas podróży i niespecjalnie atrakcyjne widoki przez większość trasy.

Jak i przy próbach rezerwacji restuaracji, tak i u biur podróży odbiliśmy się od drzwi - kolejna rzecz którą należy zaplanować z wyprzedzeniem. Pozostało nam ogarnąć temat na własną rekę.

Byliśmy zdecydowani ruszyć do Pinhão. Miasteczko jest dobrze skomunikowane z Porto, z opcjami na jedzenie, rejs i degustację. Jak i potem się okazało - działa trochę pod zorganizowane grupy, więc mało jest w tym autentyczności i zaspokajania duszy odkrywcy ;) Ale od początku - zaczęliśmy od rezerwacji degustacji w Qinta do Bomfim. Winiarnia oddalona jest kilkanaście minut spacerem od stacji kolejowej i należy do Symington Estates, jak i marka Graham’s gdzie byliśmy już na degustacji w Porto.

By dokonać rezerwacji, należy wypełnić formularz, na który odpowiedź otrzymaliśmy odpowiedź po kilku godzinach (negatywną ;)). Druga opcja w Pinhao to Quinta das Carvalhas, który próbowaliśmy zarezerwować przez Wine Tourism Portugal. Znów muslieśmy wypełnić formularz, tym razem również zapłacić z góry (€35 za osobę) i czekać na odpowiedź. Po kilku godzinach otrzymaliśmy negatywną odpowiedź, ale z zapronowanym terminem do naszej winiarni nr 1. Jak potem się okazało, winiarnie oferują kilka miejsc na degustacje różnym pośrednikom, więc nie jest to zły pomysł szukać terminów pośrednio gdy zabraknie ich bezpośrednio.

Z wyprzedzeniem warto też zarezerwować lunch, ale o tym nie pomyśleliśmy i martwiliśmy się już na miejscu ;) Chociaż zważając na bardzo mało restuaracji w okolicy i dużo grup zorganizowanych, prawdopodobnie nie udałoby nam się nic zarezerwować.

Do Pinhão odjeżdzają dwa pociągi rano (krótko po 8 i 9) ze stacji Sao Banto, droga zajmuje niecałe 3h. Odjazdy sprawdzaliśmy na google maps i potwierdziliśmy z oficjalną stroną portugalskich kolei na której również można kupić bilet, ale raz że nie byliśmy pewni czy nie zaśpimy ;) Dwa, należało wybrać godzinę powrotu, a my mieliśmy nadzieję na powrót dowolnym pociągiem. Bilety kupiliśmy w kasie, w głównej hali (po prawej stronie), koszt w dwie strony to ok. €20/os. My wybraliśmy pociąg po 8, powrotny o dowolnej porze (choć mała to dowolność, ponieważ pociągi są dwa - po 16 i po 18).

Pociąg nie był zatłoczony, po kilka osób w przedziale i bardzo retro (bardziej niż cokolwiek czym jeżdziliśmy, nawet w Polsce ;)). Warto usiąść po prawej stronie dla najlepszych widoków (na rzekę i winnice na wzgórzach).

Po przyjeździe rozglądnęliśmy się po bardzo ładnej stacji kolejowej i ruszyliśmy na brzeg, by zarezerwować rejs. Koszt to €10-11 za godzinny rejs. Przy zapisie warto zapytać się o grupy zorganizowane które do nas dołączą. My tego nie zrobiliśmy i płynęliśmy z bardzo dużą i głośną grupą… A przewoźników jest conajmniej dwóch. Jeden wypływa o pełnych godzinach, drugi 30min po każdej godzinie (też się nie zorientowaliśmy) więc lepiej przejść dalej brzegiem i pytać. Mając niecałą godzinę czasu, przeszliśmy się po miasteczku i pokręciliśmy po terenie pięknego hotelu The Vintage House Hotel.

Sam rejs był w porządku, ale brakowało nam przewodnika i trudno było nam się nacieszyć widokami wśród polewających sobie wino grupy głośnych turystów.

W Pinhão nie ma zbyt ciekawych opcji na lunch, my z braku lepszych alternatyw trafiliśmy do restauracji Sabores do Douro. Klimat stołówki w PRLu, jedzenie smaczne i względnie nie drogie. Nastawione pod wycieczki, więc potrafię sobie wyobrazić, że łatwo o brak stolika, gdy trafi się akurat na stołującą się grupę. Naszą opcją nr dwa był powrót do The Vintage House Hotel i zjedzenie w ich hotelowej restauracji, choć jest to zdecydowanie droższa opcja.

Po lunchu przyszedł czas na degustację port, poprzedzony tourem z przewodnikiem. Nas temat ogromnie zaciekawił, dzień wcześniej odwiedzieliśmy Graham’s Port Lodge gdzie również mieliśmy tour i degustację, więc zdobyliśmy trochę rozeznania. Wykupując degustację z Wine Tourism Portugal otrzymuje się domyślny zestaw win, ale my jeszcze w recepcji zapytaliśmy o upgrade dla jednego z nas, by móc sprobować różnych win - nie było z tym dużego problemu, obsługa była bardzo pomocna. Ważne by zrobić to na start wycieczki, bo chociaż degustacja jest na jej samym końcu, czeka na nas przygotowana.

Przewodniczka była niesamowicie przyjazna, opowiadała z dużą pasją i dobrze ustystematyzowała naszą wiedzę z dnia poprzedniego. A sama degustacja - pyszna ;) Na koniec długo kręciliśmy się po sklepie rozważając zakupy, ale przylatując z samymi plecakami, nie moglibyśmy się z tym zabrać.

Dzień dobiegał końca, więc spacerem wróciliśmy na stację kolejową, łapiąc pociąg po 18. Tym razem podróżujących było więcej, jak i pociąg był dość zapełniony na przyjazd, więc nie załapaliśmy się na miejsca po lewej stronie (dla lepszych widoków). Był też trochę opóźniony, ok 20 minut. Tip: pociąg przyjechał lewym torem - tym samym którym przyjechalismy.

Dzień 4 - Powrót

Lot powrotny mieliśmy bardzo wczesnym rankiem, zbyt wczesnym na dojazd na lotnisko metrem. Najlepszą opcją jest autobus nr 3M, odjeżdżający od stacji Aliados i kończący kurs na lotnisku. Jednak przystanek oznaczony na google maps nie istniał, i mając obawy czy uda nam się wsiąść, poszliśmy na kolejny, Trindade - kilka minut spacerem dalej, ale już dobrze oznaczony i z czekającymi innymi podróżującymi. Nie pamiętamy dokładnej ceny biletu ale było to do €3. Czekając na autobus zerknęłam na ubera, i szczerze nie polegałabym na tym środku transportu - o 4 nad ranem nie było opcji nic złapać.

Samo lotnisko jest średniej wielkości (większe niż polskie lotniska, ale mniejsze niż londyńskie), o 4:30 rano było już sporo podróżnych, ale sama kontrola bezpieczeństwa poszła całkiem sprawnie. Jeśli z Porto lecielibyście do UK, musicie przejść także odprawę paszportową. My zastaliśmy kolejkę na kilkaset osób, ale jak się okazało, była dla podróżnych bez europejskich paszportów - na dumnych Europejczyków czekało okienko bez kolejki :)

Comments


Follow us on Instagram

paralata

bottom of page